Uzależnienie od alkoholu

Uzależnienie od alkoholu, to prawdziwa historia. Historia wspaniałego człowieka, który kiedyś znalazł się w Ośrodku w Miłkowie. Przeszedł długą, pełną wyrzeczeń drogę. Jej początek był wyboisty, pełen bólu, poczucia winy, bezradności i złości. Z czasem zaczęły pojawiać się inne emocje – nadzieja, spokój, radość, a na jego twarzy zagościł uśmiech. Udowodnił, że można wyjść z najtrudniejszych sytuacji. A teraz, co najważniejsze nie boi się trudów życia i cały czas trzeźwieje! :)

Dziękujemy Panie Mariuszu za szczerość i otwartość. A wszystkie osoby zapraszamy do lektury.

Choroba alkoholowa

Mam na imię Mariusz i jestem uzależniony od alkoholu i narkotyków. Dawno temu uważałem, że alkoholik, czy narkoman to totalny margines. Brudny, śmierdzący i żebrzący o złotówkę pod sklepem gość. Uważałem, że ja nigdy taki nie będę, że tylko słabi ludzie nie dają sobie rady i kończą w taki sposób. Miałem wszystko – wspaniałą żonę, śliczną córkę, mieszkanie, samochód, pracę oraz problem z alkoholem – tak mówili moi bliscy. Ja oczywiście zaprzeczałem, krzycząc, że to oni powinni się leczyć na głowę, bo ze mną jest wszystko w porządku. W tej iluzji i zakłamaniu mój problem się pogłębiał, a ja nic sobie z tego nie robiłem. Jak mogę być alkoholikiem?! Przecież zarabiam, nie piję tanich win, chodzę czysty. Tak było, dopóki nie zacząłem się staczać i tracić wszystkiego po kolei. Najpierw rozbiłem samochód (oczywiście pod wpływem alkoholu i bez prawa jazdy, które policja zabrała mi kilka lat wcześniej), potem odeszła żona, zabierając córkę. Wtedy postanowiłem się upodlić i wszystkie smutki czy radości topiłem w alkoholu i narkotykach. W końcu straciłem także dach nad głową. Mama miała dosyć ciągłych awantur i interwencji policji w domu, więc mnie wrzuciła. Spałem po obskurnych melinach, gdzie normalny człowiek nie postawiłby nogi. Sięgałem coraz bardziej dna. Z czasem z melin też byłem wyrzucany, aż w końcu znalazłem się pod mostem. Tam spałem, szukałem jedzenia po śmietnikach, byłem brudny, śmierdzący i zbierałem pieniądze pod sklepem, choć było mi okropnie wstyd. Robiłem to, aż dobiłem do swojego dna, do którego tak uparcie dążyłem. Osiągnąłem to, czego się tak zapierałem,” że nigdy tak nie skończę”. A kiedyś miałem wszystko i uważałem, że jestem zdrowym człowiekiem. A tak naprawdę byłem już dawno uzależniony.
Podsumowując, alkoholik czy narkoman to nie musi być żul spod sklepu. Dzięki ludziom, którym na mnie zależało, znalazłem się na detoksie, potem na terapii w Miłkowie, gdzie spędziłem ponad rok, gdzie dzięki wspaniałej kadrze terapeutów i dzięki sobie odnalazłem własną drogę. Dziękuję wszystkim terapeutom za wiedzę, którą mi przekazali. Szczególne podziękowania dla pani Kasi B., która prowadziła mnie przez cały pobyt w Ośrodku. Serdecznie pozdrawiam. Mariusz P. Alkoholik Narkoman.