Fakty i mity na temat psychologa – część 1.

Trawa i kwiaty

Mimo wzrastającej świadomości psychologicznej wśród ludzi, zmniejszających się błędnych przekonań na temat pomocy psychologicznej oraz coraz większego zainteresowania i wyrażania potrzeby kontaktu z profesjonalistą, wciąż w społeczeństwie polskim krążą mity na temat psychologa, psychiatry i psychoterapii. Zdaje się, że lęk przed odkryciem się przed drugą osobą jest wciąż tak silny, a zaufanie do specjalistów niewielkie, że pozwalają ludziom inteligentnym posługiwać się pewnymi schematami, które nie mają swojego przełożenia w rzeczywistości. W tym artykule postaram się przytoczyć najpopularniejsze, ale i najniebezpieczniejsze przekonania dotyczące psychologa oraz wizyty u psychologa.

Tylko słabi psychicznie ludzie chodzą do psychologa, silna osoba poradzi sobie sama ze swoim życiem. Po pomoc psychologiczną zgłaszamy się w momencie kryzysu, faktycznie wtedy, kiedy mówimy sobie „ja już nie daję rady psychicznie z tym wszystkim”. Jednak czy tylko słabi psychicznie ludzie doświadczają kryzysów choćby takich jak strata bliskiej osoby, przemoc (w tym mobbing), trauma wskutek nieszczęśliwego wypadku? Każdy człowiek ma inny próg bólu fizycznego, analogicznie jest z odpornością psychiczną. To, co dla jednej osoby jest dniem powszechnym (np. zawód patologa wymaga odporności na widok martwego ludzkiego ciała), dla innych jest obrazem traumatycznym powodującym koszmary i lęki. Każdy człowiek posiada swój indywidualny bagaż zasobów, mocnych stron, które ułatwiają pokonywanie trudnych chwil w życiu. Jednak są obszary w naszej psychice mniej odporne, tak zwane „słabe punkty”, które wynikają z doświadczeń – rodzice nie przekazali nam wiedzy i umiejętności radzenia sobie w danych sytuacjach, koledzy na podwórku traktowali nas tak, że w dorosłości wciąż borykamy się z niską samooceną itp. Warto pamiętać, że każdego może spotkać kryzys przerastający własne umiejętności radzenia sobie z nim, i wcale nie musi oznaczać to słabości i nieporadności życiowej danej osoby.

Psycholog to taki przyjaciel, któremu się płaci za godzinę rozmowy. Nierzadko spotykam się ze stwierdzeniem wśród pacjentów, że terapeuta zastępuje im najlepszego przyjaciela, przed którym mogą się otworzyć i porozmawiać z nim o wszystkim. Nie należy jednak mylić relacji terapeutycznej z relacją przyjacielską. Wsparcie społeczne, jakie dają przyjaciele, rodzina i bliscy znajomi jest bardzo ważne, szczególnie w trudnych sytuacjach. To najbliżsi pocieszają, wspierają dobrą radą i są przy nas na dobre i złe. Rola psychologa jest nieco inna – psycholog wspiera, słucha i rozumie, ale nie doradza. Pomoc psychologa czy psychoterapeuty nie zawsze kojarzy się z przyjacielskim klepaniem po ramieniu – zadaniem psychologa jest pomoc w nazwaniu problemu, jego źródła, ale też pomoc w poszukaniu rozwiązania. Często jest trudne przyznać się przed sobą samym, że część odpowiedzialności za swoją sytuację ponoszę sam/sama. Bliska osoba nie będzie konfrontować, bo boi się zranić. Psycholog patrzy obiektywnie, nie jest zaangażowany emocjonalnie w związek z pacjentem/klientem, dzięki właściwemu wykształceniu, zdobytym umiejętnościom i doświadczeniu wie jak pomóc. Jednak psycholog nigdy nie zastąpi prawdziwego przyjaciela, a w trudnych chwilach warto zadbać o siebie i wsparcie od specjalisty, ale przede wszystkim od najbliższych.

Jak opowiem psychologowi o moim życiu, to będzie patrzeć na mnie jak na wariata – będzie mnie oceniać i pouczać, co mam robić. Rolą psychologa nie jest ocenianie i dawanie rad. Psycholog przez wiele lat nauki, stażu oraz superwizji uczony jest udzielania empatycznego i opartego na pełnej akceptacji wsparcia. Oznacza to, że nie myśli w kategorii dobre-złe. Pytania, jakie stawia sobie i pacjentowi/klientowi psycholog to „Dlaczego to robisz? Jaką masz z tego korzyść? Co Ci to daje?”. Często na skutek zadanych tego typu pytań pojawia się skojarzenie z domem pierwotnym i odniesienie do relacji z rodzicami. Może okazać się, że notorycznie sami siebie źle oceniamy, krytykujemy, obarczamy nadmierną odpowiedzialnością. Uświadomienie sobie motywów własnego działania otwiera na dalszą pracę terapeutyczną. Chociaż wcale nie jest powiedziane, że ta praca będzie konieczna. Rozpoznawanie własnych uczuć i emocji, swojego wpływu na otoczenie, ale także wpływu otoczenia na nas, akceptacja siebie w pełnym wymiarze pozwoli żyć ze sobą w zgodzie, bez potrzeby pomocy specjalistów.

Psychologowie i psychiatrzy wybrali taki zawód, bo sami mają problemy, z którymi sobie nie radzą, a chcą na siłę pomagać innym. Jak często wspominałam – podejmowane decyzje mają swoje źródło i swoje konsekwencje. Faktycznie jest tak, że pewne doświadczenia życiowe determinują wybór zawodu. Dlatego tak ważna jest praca własna – własna terapia, superwizje, aby rozpoznać te motywy i nie przenosić ich na pacjentów. Dobry specjalista wie, jakie ma mocne i słabe strony. Potrafi przyznać się do swojej niekompetencji w danym zakresie, a także dalej badać siebie i rozwiązywać swoje trudności.

Wymienione przekonania są pewnie kroplą w morzu lęków i obaw, jakie wciąż pojawiają się w społeczeństwie na temat psychologów i psychoterapii. Zachęcam do podzielenia się swoimi przekonaniami, lub zasłyszanymi wśród znajomych – w kolejnym wpisie sprawdzimy, ile w tym prawdy, a ile mitów.